|
POŻAR NOWEGO
WIŚNICZA 1863
3 lipca 1863 r. spłonął Nowy Wiśnicz. W
ciągu kilku chwil wiatr rozniósł ogień na całe drewniane miasto. Potem tliło się
ono przez wiele dni i jeszcze po sześciu tygodniach dostrzeżono w murze kościoła
tlące się belki. Odszedł do historii trwający od założenia miasta obraz drewnianych,
bogato zdobionych domów z charakterystycznymi dachami, wspartymi na kilku zdobnych
słupach tworzących malownicze podcienia. Przesiadywali pod nimi kupcy, a mieszkańcy
chronili się przed deszczem i słońcem. Fragmenty tej architektury pokazują rysunki
Ludwika Łepkowskiego z 1857 r. oraz liczne szkice Jana Matejki wykonane tuż przed
pożarem.
Jan Matejko w latach 50-tych ubiegłego stulecia przyjeżdżał
do Wiśnicza, by odwiedzić bliskie sobie osoby z rodziny Giebułtowskich i Serafińskich.
Te przyjazdy i pobyty artysty w Wiśniczu zajmują sporo miejsca w rodzinnych
wspomnieniach spisywanych przez Stanisławę Serafińską, siostrzenicę Teodory
Matejkowej. Z kronikarską skrupulatnością opisywała ona ważniejsze wydarzenia,
których była świadkiem. Jej właśnie zawdzięczamy opis tragedii, jaka rozegrała się
owej lipcowej niedzieli, o której długo jeszcze opowiadało się w rodzinie: Byłyśmy
dzieci obecne wtedy na letnim pobycie u babci Pauliny. Z chwilą niebezpieczeństwa
zaprowadzono nas do dalej położonego dworku Giebułtowskich. W"Pańskim Domu" -
ratowano, co się dało. Babka Paulina opowiadała, jak Teosia z wielką przytomnością i
odwagą zniosła ze sługami do głębokich piwnic wiele rzeczy. A gdy dach płonąć
zaczął zbliżająca się burza ogniste głownie roznosiła coraz szerzej, ciotka
pobiegła do dworku Piotrów, już też zagrożonego, porwała nas za ręce, razem z
jakąś dziewczyną służebną biegła z nami wśród błyskawic i grzmotów i
szalejącego wichru w stronę Starego Wiśnicza. Z nami, za nami leciały tłumy Żydówek
i Żydziąt z głośnym lamentem, starzy Żydzi rzucali święte księgi do przydrożnej
rzeczółki, wiatr pędził tumany pierza z rozdartych betów, swąd, dym z kurzem po
społu wzbijał się w kłęby, zasypywał i wygryzał oczy. Był to istny dzień zagłady
ż zniszczenia.
Jan Matejko w liście do przyjaciela Stanisława Giebułtowskiego dał
wyraz uczuciom, jakie pożar Wiśnicza w nim wzbudził: Nie wiem jak dawno Cię doszła
wiadomość o spaleniu drogiego nam Wiśnicza, nie wiem jak dla kogo, ale mnie z każdym
dniem żal więcej tego kąta, w którym niemal połowę życia się przegoniło(...)
Ratusz czarny bez wierzchu, z czarniejszym wnętrzem wypalonych okien wygląda jak
sumienie strasznego człowieka. Kilka wysokich kominów świadczy o jakichś
przyległościach, wkoło rynku i dalej toż samo co przed tobą i za tobą - zgliszcza i
czasem wałęsa się dym niebieskawy, ofiarny. Z kościoła ciemne mury zostały bez
dachu, kiedy wyjdziesz czujesz wrażenie rabunku, mordu i pożogi, święci z ołtarzów
patrzą jakby przerażeni, pusto i straszno, w powietrzu nieszczęście. Doleci czasem
głuchy jęk biednego ludu, przesuwającego się jak mary po gorącej ziemi. Ze smutnymi
myślami opuściłem Wiśnicz. Boję się, aby kiedyś moja dusza podobnego nie robiła
wrażenia.
Opisywany powyżej pożar był dla Nowego Wiśnicza wydarzeniem o
znaczeniu w historii tej miejscowości zasadniczym, które zmieniło jego losy mimo
rychłej odnowy ratusza i kościoła.
Dopiero w kilkanaście lat później, bo w 1879 roku Rada Gminy Nowy Wiśnicz przyjęła
do realizacji projekt obywateli, by utworzyć w Wiśniczu Ochotniczą Straż Pożarną,
która wkrótce miała szereg sposobności, by dowieść, że potrafi energicznie i
skutecznie bronić mienia współobywateli. Organizacja ta odegrała ważną rolę w
życiu społecznym i kulturalnym Wiśnicza, skupiając w swoich szeregach
najaktywniejszych obywateli miasta i uczestnicząc we wszystkich ważniejszych w jego
historii chwilach.
Maria Serafińska-Domańska
|
|